Sienkiewicz w anegdocie

Obok imponujących dzieł, które wyszły spod pióra Henryka Sienkiewicza, pamięć o nim przetrwa również w anegdocie. Nic tak bowiem nie ubarwia życiorysu jak dobra anegdota, mało dyskretnie wkraczająca w życie osób znanych i podziwianych.

Sprawia, że na kogoś wyraźnie zapisanego w historii zaczynamy patrzeć inaczej. Dostrzegać w nim… człowieka –  podobnego do nas samych.

Dobra anegdota powinna do wiedzy o jej bohaterze wnieść coś nowego, nieoczekiwanego, element zaskoczenia. Umocnić nas w przekonaniu, że nawet noblista Henryk Sienkiewicz nie uniknął prozaicznych życiowych komplikacji

Jeszcze przed ukończeniem gimnazjum – z czym, trzeba przyznać, niezbyt się śpieszył – Sienkiewicz musiał zarabiać na siebie, nie licząc na jakąkolwiek pomoc z domu. Rodzice jego byli wprost mistrzami życiowej nieporadności. Na szczęście Henrykowi nie zabrakło talentu, uporu i dumy. Uporu trzeba było najwięcej. Żyjąc z korepetycji, a potem z głodowej dziennikarskiej pensji, niełatwo się było przeciwstawić rozsądnym namowom matki, która chciała, by syn skończył medycynę i zdobył w ten sposób dobry, pewny i szanowany zawód. Dała temu wyraz w jednym z listów, pisanym w 1867 roku do Konrada Dobrskiego, przyjaciela Henryka:

Te porywy fantazji i bujności wyobraźni […] nie dadzą mu niestety pewnego, niezawisłego chleba; […] wynikiem ich będzie kilkanaście arkuszy zabazgranych uczonymi rozprawami, których nikt czytać nie zechce, a stanowisko jego w świecie pozostanie zawsze na stopniu tak niskim, że mu ani sławy, ani szczęścia dobrego bytu nie zapewni.

Sienkiewicz na szczęście nie posłuchał rad matki. Ona sama zmarła w 1873 roku, kiedy syn nie odnosił jeszcze znaczących sukcesów.

Stanisław Skarżyński, kolega szkolny Sienkiewicza, wspominał jego wyczyn w warszawskim Gimnazjum IV (Wielopolskiego) przy Królewskiej:

Przy ostatnim egzaminie mieliśmy godzinę na napisanie ćwiczenia polskiego na temat przez każdego obrany. Sienkiewicz ćwiczenia te napisał dla dwóch kolegów, między innymi dla [Bolesława] Moniuszki, syna Stanisława, potem [wiolonczelisty,] artysty orkiestry Teatru Wielkiego, na temat „Na Kresach”. […] Załatwiwszy się z Moniuszką, sam złożył z powodu upływającej godziny krótką „Mowę Żółkiewskiego” do wojska pod Cecorą, która, o ile pamiętam, kończyła się słowy: „Jezu, Maryja, hejże na wroga!”. Profesor literatury, [Wojciech] Grochowski, oceniając nasze ćwiczenia, wyróżnił przede wszystkim wypracowanie Moniuszki, gdy jednak tenże dyskretnie się z klasy ulotnił, postawił mu stopień zadowalający tylko i pierwszą nagrodę przyznał Sienkiewiczowi.

Latem 1880 roku Henryk Sienkiewicz napisał nowelę pod tytułem „Niewola tatarska”. Nie wzbudziła ona zachwytu czytelników, a czołowy ówczesny krytyk literacki Piotr Chmielowski orzekł w recenzji:

Twórczość historyczna jest dla Sienkiewicza zamknięta.

A przecież dopiero potem Sienkiewicz napisał najlepsze powieści historyczne: „Ogniem i mieczem”, „Potop”, „Pana Wołodyjowskiego”, „Krzyżaków” i „Na polu chwały”

W październiku 1866 roku Henryk Sienkiewicz otrzymał świadectwo maturalne. Oceny bardzo dobre miał z trzech przedmiotów: język polski, historia Rosji i Polski, geografia powszechna. Reszta – trzynaście dostatecznych, w tym język rosyjski, łaciński, grecki. Nawet z religii miał dostatecznie. Co po maturze? Prawo? Medycyna – jak marzy matka? Filologia – jak marzy sam, kpiąco uzasadniając swój wybór:

Filologia to przedmiot prawie dla mnie – trzeba tylko pamięci i blagi, a ja sądzę, że posiadam to oboje.

Henryka Sienkiewicza przez całe życie męczył kompleks związany z niskim wzrostem, dziecinnym wyglądem i brakiem krzepy fizycznej. Przez długie lata wyglądał bardzo młodo, więc gdy w 1863 roku jako siedemnastolatek zgłosił się do powstańczego oddziału, odprawiono go kategorycznym stwierdzeniem:

Dzieci nam tutaj nie potrzeba.

W przyszłości Henryk napisze, że jest jedynym Sienkiewiczem nieimającym się rzemiosła wojennego. Skrywana trauma nakazała mu niepokaźnego pana Michała Wołodyjowskiego, jednego z pierwszoplanowych bohaterów Trylogii, uczynić najlepszym szermierzem Rzeczypospolitej. Po latach stwierdził:

Gdyby około roku 1895 Polska była państwem niepodległym, na pewno zostałbym oficerem.

Twórca Trylogii miał oryginalną technikę pracy. Pisał akurat tyle, ile trzeba było na codzienny odcinek w gazecie. W 1886 roku, przebywając za granicą, drukował „Potop” w warszawskim „Słowie”. Pewnego dnia redakcja otrzymała następującą depeszę:

Telegrafujcie, gdzie jest Kmicic? Zapomniałem i nie mogę dalej pisać Sienkiewicz

Redaktor odtelegrafował:

Kmicic w Częstochowie wysadza armatę Redakcja

Podobna historia wydarzyła się przy pisaniu „W pustyni i w puszczy”. Chodziło o miejsce pobytu Stasia i Nel (Sudan).

W maju 1888 roku wcześniej niezapowiedziany pisarz odwiedził współredaktora „Słowa” Edwarda Leo. Gospodarz wkroczył z dłonią kordialnie wyciągniętą do uścisku i naraz ze zdumieniem spojrzał na twarz gościa.

Co się stało, panie Henryku? – zapytał. – Nieszczęście jakie? Chory kto?

Sienkiewicz próbował się uśmiechnąć.

Nie, panie Edwardzie – odrzekł z wysiłkiem. – Ale… dziś rano… zabiłem Wołodyjowskiego…

Jeden z wielbicieli Trylogii w 1888 roku wysłał Sienkiewiczowi w anonimowym darze piętnaście tysięcy rubli wraz z listem:

Nic to – Michał Wołodyjowski

Pisarz nie chciał przyjąć prezentu, w prasowym ogłoszeniu wezwał ofiarodawcę do cofnięcia darowizny, ten się jednak nie zgłosił. Uzyskane w ten sposób pieniądze twórca Trylogii przeznaczył na fundusz stypendialny imienia Marii Sienkiewiczowej (swojej ukochanej pierwszej żony, przedwcześnie zmarłej na gruźlicę), z którego skorzystali między innymi: Maria Konopnicka, Stanisław Wyspiański, Stanisław Przybyszewski, Stanisław Witkiewicz, Gustaw Daniłowski i Kazimierz Tetmajer.

Przebywając w listopadzie 1894 roku w Parc St. Maur, w gościnie u swego przyjaciela Brunona Abakanowicza, Sienkiewicz doznał kontuzji.

Wracałem inną drogą, nie wiedziałem, że jest znaczna pochyłość i nie obliczyłem, że bicykl nie ma hamulca – nie mogłem go więc wstrzymać i mając wybór między wleceniem ze znacznej wysokości do Marny a murem, skręciłem ku murowi i rozbiłem się bardzo silnie.

Ranę na głowie lekarz zszył zwykłym szpagatem. Pisarz wyrżnął czaszką obok hasła z niedawnej kampanii politycznej: „Śmierć burżujom!”.

Latem 1898 roku Sienkiewicz przebywał u Abakanowicza na wyspie Ploumanach w Bretanii. Ignacy Chrzanowski, który też tam wówczas gościł, po latach opisał jego pracę nad „Krzyżakami”:

[Sienkiewicz] zamykał się w swoim pokoju na cztery spusty i pracował od pół do dziewiątej rano do południa, poczem wychodził na plażę, często blady – i – dosłownie – ze spotniałym czołem. Otóż, kiedy go niżej podpisany zapytał, co go tak męczy, odpowiedział: „Praca nad prostotą stylu”.

W 1900 roku niezmiernie uroczyście obchodzono w całym kraju jubileusz pracy pisarskiej Henryka Sienkiewicza. Jak wiadomo twórca Trylogii otrzymał dar narodowy – posiadłość ziemską Oblęgorek. Uroczystości jubileuszowe rozciągnęły się na pierwsze miesiące roku 1901, krzyżując się w prasie z wiadomościami o wojnie w Chinach. Udręczony hołdami i pochwałami pisarz powiedział pewnego dnia do któregoś z przyjaciół:

Chin i Sienkiewicza mam już serdecznie dosyć.

Henryk Sienkiewicz lubił męskie rozrywki: polowania i grę w karty. Polował u Dzieduszyckich, Krasickich, Reyów, a do domu z upodobaniem zwoził trofea myśliwskie. Jeden ze współtowarzyszy pobytu w Dubnikach tak wspomina pisarza:

Albo polował, albo grał w winta tak zapamiętale, że można było wieczór jeden i drugi spędzić pod gościnnym dachem dziedzica Dubnik i słowa z ust Sienkiewicza nie usłyszeć, okrom wintowej licytacji.

Kiedy Sienkiewicz przemieszkiwał już w Oblęgorku, często przyjeżdżał do niego na winta pan Adam Popławski z sąsiedniego Promnika, znakomity skądinąd gospodarz. Właśnie panowie spokojnie klapali sobie kartami w gabinecie, kiedy ktoś z domowników zauważył z tarasu wielki pióropusz dymu nad odległym o dziewięć kilometrów Promnikiem. Gore!… Trzeba było starszym panom przerwać partyjkę. Poszła w ruch luneta z afrykańskich polowań pisarza. Oblęgorek leży na górze, Promnik na równinie, a drzewa parku były jeszcze młode i nie zasłaniały widnokręgu. Pan Popławski popatrzył, popatrzył, wreszcie zakonkludował:

To chyba nie dwór, a tylko stogi, i może stodoła. Nie, nie trzeba zaprzęgać. Zanim bym dojechał, albo sami ugaszą, albo wszystko się spali. Lepiej wróćmy do winta…

Co też uczynili…

Do Warszawy przyjechał jeden z amerykańskich tłumaczy Henryka Sienkiewicza. Kiedy zapytano autora Trylogii o cel przybycia tłumacza, Sienkiewicz odpowiedział:

Nikt mu nie mógł wytłumaczyć w całej Ameryce, co znaczy słowo „wciórności” i jak to wyrazić po angielsku.

Kazimierz Szetkiewicz, teść Henryka Sienkiewicza, był postacią niezmiernie malowniczą, człowiekiem niestroniącym od rozkoszy dobrego stołu. Pewnego razu przyniósł do domu kieliszek potrójnej wielkości. Na pytanie rodziny, co z tym kieliszkiem zamierza zrobić, odrzekł poważnie, że lekarz pozwolił mu wypić jeden kieliszek wina do obiadu, ale nie określił jakiej wielkości ma być ten kieliszek, więc on taki właśnie uznał za odpowiedni. Wiele celnych powiedzonek teścia Sienkiewicza weszło do repertuaru konceptów pana Zagłoby.

Czy to prawda – zapytano raz Henryka Sienkiewicza – że żonaci mężczyźni żyją dłużej niż nieżonaci?

Bynajmniej – odparł znakomity pisarz – tak im się tylko wydaje…

Autor „W pustyni i w puszczy” był namiętnym podróżnikiem. Słynne były jego „Listy z Ameryki” i późniejsze „Listy z Afryki”. Pewnego dnia wybrał się na Czarny Ląd wprost z Zakopanego. Kolej dochodziła wtedy tylko do Chabówki, dokąd trzeba było dojechać góralską furką, niemiłosiernie trzęsącą na kocich łbach. Na kartce wysłanej z Chabówki Sienkiewicz napisał:

Najtrudniejszą część drogi z Zakopanego do Afryki mam już poza sobą.

Wielki kłopot miał Henryk Sienkiewicz z Zagłobą, związanym przez Bohuna „w kij do własnej krzywej szabli”, żeby wiarygodnie wyratować go z fatalnego położenia. Pomógł mu przyjaciel, współredaktor „Słowa” Władysław Olendzki, nazywany majorem. Warszawski publicysta występujący pod pseudonimem Jacek Soplica. Zawołany blagier, zapewnił pisarza, że Moskale w jakiejś krwawej potyczce w 1863 roku także go pojmali i w kij związali. Ale on się uwolnił i potem wszystkich zarąbał… Wie więc zatem doskonale, jak to się robi. Olendzki rzucił się na środek pokoju i kazał się związać według obowiązujących prawideł: kolana mocno zgięte, aż pod samą brodę. Pod kolanami przeciągnięty kij, a [pod nim] ręce wysunięte naprzód kolan, ciasno związane mocnym sznurem. Na pozór pozycja taka uniemożliwiała samodzielne uwolnienie. Olendzki był jednak krzepki i zręczny. Kołysząc się, doczołgał się do otomany i zaczął stukać jednym końcem kija o drewniane pudło mebla. Kij powoli się przesuwał, aż wreszcie upadł na podłogę. Reszta była kwestią chwilki. Jego zmagania pisarz wiernie przedstawił we fragmencie „Ogniem i mieczem”. Tytuł powieści podsunął autorowi właśnie Olendzki. On również był jednym z prototypów pana Zagłoby.

Spotkany w Kairze dziewięciolatek, którego Sienkiewicz zastał na czytaniu Trylogii w opracowaniu dla młodzieży, zarzucił autorowi, że jego opowieść wielokrotnie obiega od ścisłości źródeł historycznych. Pisarz przyznał mu rację, mówiąc, że faktycznie wiele wymyślił i dopisał od siebie.

Toteż, gdy Kaszubi wydali Trylogię, nie wydrukowali na stronie tytułowej, że powieść „napisał” Henryk Sienkiewicz – dodał – ale że „zełgał” Henryk Sienkiewicz. Po kaszubsku „łgarz” i „powieściopisarz” znaczy jedno i to samo.

We wrześniu 1899 roku Sienkiewicz przyjechał pociągiem do Miłosławia w Wielkim Księstwie Poznańskim, na uroczystość odsłonięcia pierwszego na polskiej ziemi pomnika Juliusza Słowackiego. Ufundował go i postawił na terenie własnych włości Józef Kościelski, bogaty ziemianin i poseł sejmu do Rzeszy. Przy powitaniu pisarza nie taił, że zjawił się już u niego żandarm. Pytał, czy to prawda, że do Miłosławia przyjeżdża sławny polski poeta, Mickiewicz, i wygłosi mowę na odsłonięcie pomnika. Kościelski odpowiedział mu, że pierwszy raz słyszy o wypadku, żeby władze pruskie interesowały się umarłymi wstającymi z grobu.

Henryk Sienkiewicz chciał służyć w wojsku, skończyło się na piórze. Miał jednak we krwi coś z żołnierza. Lubił studiować mapy, plany bitew i pochodów.

Stoczyłem wiele bitew w mych powieściach. Zgładziłem w nich więcej ludzi niż Napoleon i Moltke, ale dość już rozlewu krwi. Wkrótce schowam szablę do pochwy i mój oręż nie zagrozi dłużej Europie – obiecywał.

Szkoła Podstawowa nr 6

im. Henryka Sienkiewicza w Kaliszu

ul. Chełmska 18
62-800 Kalisz